CENA MIŁOŚCI

Młody mężczyzna miał zmęczone oczy, jakby od dawna nie dosypiał. Odniosłam też wrażenie, że nie do końca był przekonany, że trafił pod właściwy adres.

– Powiedziano mi – powiedział przygaszonym głosem – że może mi pani pomóc.

– Jaki jest pański problem?

– W moim domu… hm… jakby to powiedzieć… – Potarł czoło, szukając właściwego słowa.

– Coś straszy?

– Nie coś. Ona. To znaczy moja narzeczona.

– A pan do niedawna nie bardzo chciał w to uwierzyć.

– Raczej ludzie, których pytałem o radę, co mam z tym zrobić. Chyba nie traktowali moich słów poważnie.

– Ja panu wierzę. Proszę zatem spokojnie i dokładnie opowiedzieć, jak to się zaczęło.

Trzy dni później pan Norbert wręczył mi klucze do swojego mieszkania.

Kiedy minęła godzina dwudziesta, zasiadłam na krześle w dużym pokoju.

Wcześniej zakreśliłam wokół siebie krąg i na jego obręczy stworzyłam mentalną osłonę bezpieczeństwa.

Miałam też przy sobie przygotowany amulet, który miał mnie chronić przed przykrymi niespodziankami.

Wraz z wybiciem godziny dwudziestej pierwszej, temperatura w pokoju gwałtownie spadła.

Płomienie siedmiu świec, które rozstawiłam wokół kręgu zachybotały się gwałtownie, choć okno było zamknięte i powietrze nieruchome.

Z różnych miejsc w pokoju – jakby ze ścian, mebli, lub wręcz z samej przestrzeni – zaczęły wysnuwać się delikatne pasma mgiełek, które schodziły się na środku pokoju, by na koniec uformować postać młodej kobiety.

– Co robisz w moim domu? – głos, który pojawił się w mojej głowie, sprawiał wrażenie nieco zdezorientowanego. – Gdzie Norbert?

Płomienie świec znowu zachybotały się na boki.

– Zjawiłam się w jego imieniu – odparłam.

– Nie jesteś tą młodą dziewczyną, którą…. – zawahała się, jakby nie mogła sobie przypomnieć.

– Nastraszyłaś.

– Całowała mojego narzeczonego.

– Przyszłam, żeby powiedzieć ci coś ważnego.

– Nie chcę tego słuchać.

Zjawa ruszyła gwałtownie w moją stronę, lecz zderzyła się z niewidzialnym murem i tworzące ją mgiełki rozbiły się, przemieniając w kotłujący się tuman.

– Musisz mnie wysłuchać – powiedziałam stanowczym głosem. – Inaczej stąd nie odejdę.

Trzy płomienie zgasły, a świece rozprysły się po pokoju. Najwyraźniej złość zjawy była tak wielka, że potrafiła wpływać na materię naszego świata.

– Czego chcesz? – wrzasnęła w mojej głowie.

– Opowiedzieć ci historię pewnej dziewczyny. Pewnego dnia w czasie spotkania towarzyskiego zobaczyła młodego mężczyznę. Miał czarne włosy, ciemnobrązowe oczy, ciemny kilkudniowy zarost, był dobrze ubrany i ładnie się wysławiał.

– Jak mój Norbert…

– On też ją dostrzegł. Miała piękne rozpuszczone na ramiona włosy, jasne śmiejące się oczy i miała na imię Julia.

– Już kiedyś o niej słyszałam – głos w mojej głowie złagodniał.

– Oboje zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Od tamtej chwili nie mogli jeść, spać, ani nawet oddychać, gdy nie byli obok siebie, nie całowali się, przytulali i szeptali najczulsze „kocham”. Byli pewni, że są wybrańcami życia i umiłowanymi fortuny. Ale zły los szybko zburzył ich wyobrażenia. Kiedy oboje przygotowywali się do nadchodzącego ślubu, Julia nieoczekiwanie zemdlała. Karetka zabrała ją do szpitala. Norbert szalał z niepokoju.

Po długich badaniach lekarze odkryli, że dziewczyna ma guz mózgu. Można go było zoperować, istniało jednak ogromne niebezpieczeństwo, że zostanie uszkodzony ośrodek odpowiedzialny za uczucia wyższe. Wtedy Julia zapomniałaby o Norbercie i byłaby do końca swoich dni obojętna na miłość.

– Ja chyba znam tę historię – głos zjawy był zamyślony.

– Na drugiej szali leżało jej życie. Brak operacji groził szybkim rozrostem guza i śmiercią dziewczyny.

Przypomniałam sobie smutny głos opowiadającego Norberta: „Julia wybrała śmierć. Bała się, że o mnie zapomni, a nie wyobrażała sobie życia beze mnie. Bez radosnego bicia serca na mój widok. Mówiła też: Nie chcę, żebyś płakał z tęsknoty, gdy obojętnie minę cię na ulicy.

Ale to jest właśnie miłość, sprzeciwiłem się. Wolę płakać, że jestem ci obojętny, niż ocierać łzy na pogrzebie. Cena życia nie jest warta ceny miłości, przekonywałem, ale ona była nieugięta”.

Mój głos załamał się ze wzruszenia, kiedy tłumaczyłam:

– Nie chciałaś zapomnieć ukochanego i utracić świadomości, jak bardzo cię kocha. Dwa miesiące później trafiłaś nieprzytomna do szpitala, gdzie po tygodniu leżenia w śpiące zmarłaś.

– To było wczoraj, a on…

– Nie, od twojej śmierci minęło już pięć długich lat. Norbert kocha cię dalej, ale już jako piękne wspomnienie.

– Pięć lat? – padło z niedowierzaniem.

– Czas, żebyś odeszła do światłości. Pozwól mu znowu się uśmiechać. Ofiaruj dar miłości innej kobiety, która sprawi, że znowu będzie szczęśliwy… Jeśli go kochasz.

Zamilkłam. Zjawa chwilę tkwiła nieruchomo, a w głowie czułam dziwne wrażenie zawieszenia. Jakby się… zastanawiała. Jak długo to trwało? Wreszcie postać zmarłej zaczęła się rozsnuwać i zanikać. Po chwili mgły się rozproszyły i zostałam sama.

Na chwilę zamknęłam oczy zmęczona i wyczerpana seansem. Za oknami zapalał się pierwszy brzask. Nie sądziłam, że minęło tyle godzin.

Poszłam do łazienki, obmyłam ręce i twarz chłodną wodą. Wytarłam twarz ręcznikiem. Kiedy odwróciłam się do wyjścia, wiszący na drzwiach łazienki kobiecy szlafrok zafalował. Jego rękaw otarł się o mój policzek, a w myślach usłyszałam ciche: „Dziękuję”.

Skuteczna pomoc psychologiczna kliknij TUTAJ

Czytaj także: MIŁOŚĆ – DLACZEGO TAK TRUDNO JĄ ZNALEŹĆ W XXI WIEKU?

Portal Odkrywamy Zakryte jest cenzurowany w Google i na Facebooku, bo nie jesteśmy finansowani przez rząd, aby publikować kłamstwa i propagandę. Wesprzyj prawdziwie niezależne media, pomóż nam przedzierać się z prawdą w gąszczu kłamstw ⇒ kliknij w link: https://www.odkrywamyzakryte.com/wiecej/

*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.