POLSKA W FINANSOWEJ PUŁAPCE: JAK ODZYSKAĆ SUWERENNOŚĆ, ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO?

Wprowadzenie

Współczesne finansowanie państwowych deficytów opiera się na skomplikowanych mechanizmach rynkowych i prawnych, które determinują poziom zadłużenia i kondycję gospodarki. Polska, pomimo relatywnie niskiego długu publicznego (~50% PKB) bankier.pl, musi sprostać surowym zasadom Unii Europejskiej i rynkowym wymogom inwestorów. Debata o tym, czy bank centralny mógłby wspierać budżet poprzez kreację pieniądza, jest w Polsce gorąca, ale jednocześnie oparta na emocjach i społecznym niepokoju. Warto jednak uporządkować tę dyskusję i przyjrzeć się faktom: jak państwa się zadłużają, jakie ograniczenia im nakładają traktaty UE, jak sytuacja wygląda u sąsiadów, a przede wszystkim – jakie mamy realne alternatywy i konsekwencje obecnego modelu.

Mechanizmy zadłużania państw i rola rynku finansowego

Państwa finansują swoje deficyty przede wszystkim poprzez emisję obligacji skarbowych. Rząd sprzedaje inwestorom – najczęściej bankom, funduszom i inwestorom instytucjonalnym – obietnicę zwrotu z odsetkami za pożyczone środki. Jak wyjaśniają podręczniki ekonomiczne, banki komercyjne zazwyczaj uczestniczą bezpośrednio w zakupie obligacji rządowych wolnaprzedsiebiorczosc.pl. Jeżeli inwestorzy ufają zdolności kredytowej państwa, zapłacą wyższą cenę za obligacje (co oznacza niższe oprocentowanie); w razie wątpliwości inwestorzy żądają wyższych stóp zwrotu, utrudniając finansowanie długu. W efekcie wielkość deficytu budżetowego musi być skompensowana sprzedażą nowych papierów dłużnych na rynku – to rynek finansowy dyktuje warunki zadłużenia państwa. Zjawisko to oznacza też efekt „wypychania” (crowding out): rząd pochłania środki dostępne na rynku, co w zamian ogranicza kredytową podaż sektora prywatnego wolnaprzedsiebiorczosc.pl.

W Polsce rosnące wydatki i deficyty pokrywane są w ten sam sposób: każda dodatkowa złotówka wydana ponad dochody budżetowe musi zostać „pożyczona” na rynku obligacji. Obecny dług skarbu państwa zbliża się do 50% PKB bankier.pl, ale rząd cały czas planuje dalsze emisje. Finansowanie to jest uzależnione od oceny płynności i wiarygodności Polski na globalnych rynkach – w praktyce oznacza to, że pozycja naszego kraju w czasach tanich kredytów czy hossy zależy od kaprysów inwestorów zagranicznych i krajowych.

Zakaz bezpośredniego finansowania deficytu przez banki centralne

Kluczowym ograniczeniem dla gospodarek UE jest traktatowy zakaz bezpośredniego kredytowania państw przez bank centralny. Artykuł 123 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej jednoznacznie stanowi: „Zakazane jest udzielanie przez Europejski Bank Centralny lub banki centralne Państw Członkowskich (…) pożyczek na pokrycie deficytu oraz nabywanie bezpośrednio od nich papierów dłużnych” eur-lex.europa.eu. Oznacza to, że ani EBC, ani Narodowy Bank Polski nie mogą po prostu „wydrukować” złotówek na potrzeby budżetu i przelewać ich rządowi. W praktyce UE wymusza więc na krajach zaciąganie pożyczek wyłącznie na otwartym rynku, a nie przez emisję pieniądza.

Bank centralny – zgodnie z tym zakazem – może kupować obligacje dopiero na rynku wtórnym (czyli od inwestorów), a nawet to odbywa się tylko w ramach programów luzowania ilościowego (QE). Jak przyznał sam NBP w swoich analizach, „w świetle traktatowego zakazu bezpośredniego finansowania długów rządów” kupno papierów wartościowych państw strefy euro odbywa się jedynie pośrednio – EBC działał przecież na rynku wtórnym w ramach programów SMP czy OMT nbp.pl. Polska, choć nie w strefie euro, podporządkowana jest podobnym regułom (Polska konstytucja i prawo o NBP zakazują bezpośredniego finansowania wydatków rządu).

W praktyce oznacza to dla Polski, że stabilny budżet musi być finansowany przez emisję obligacji, a głównym „odpowiedzialnym” za wartość złotego i politykę monetarną jest NBP – ale bez możliwości luźnego dodruku pieniędzy na cele fiskalne. W konsekwencji na państwo ciąży konieczność ciągłego refinansowania zadłużenia w finansowych centrach świata i „zalepiania” dziur budżetowych kolejnymi emisjami. Jak zauważył R. Hirsch w Obserwatorze Finansowym, kupując rządowe obligacje, bank centralny jedynie zamienia je na rezerwy banków komercyjnych – co podnosi cenę obligacji (obniżając rentowność) obserwatorfinansowy.plobserwatorfinansowy.pl – ale nie trafia to bezpośrednio do gospodarki realnej. W ten sposób centralne banki mogą częściowo wspierać finansowanie rządów, jednak formalnie cały czas „zachowując” zakaz drukowania pieniędzy na cele wydatków publicznych obserwatorfinansowy.pl.

Przykłady z USA, Japonii, Chin i Wielkiej Brytanii

Dla uświadomienia tego, jak odmiennie działają inne duże gospodarki, warto przyjrzeć się praktykom pozaunijnym:

  • Stany Zjednoczone: Fed nie pożycza rządowi bezpośrednio, ale od 2008 r. masowo skupuje amerykańskie obligacje na rynku wtórnym (QE). W rezultacie zasoby rezerw banków rosną, a rząd finansuje deficyt relatywnie tanim zadłużeniem. Jak podkreśla R. Hirsch, „QE to zamiana obligacji na gotówkę” – bank oddaje obligacje do Fed i dostaje w zamian rezerwy obserwatorfinansowy.pl. Choć formalnie to nie nowy pieniądz trafia od razu do ludzi (rezerwy są „zamrożone” w systemie bankowym), w praktyce Fed skupował ogromne pakiety obligacji rządowych, stabilizując ich ceny i niskie stopy procentowe. Po pandemicznym luzowaniu bilans Fedu wzrósł do około 8 bilionów dolarów. Skutki: rekordowo niskie rentowności na całym ryku długu USA i spekulacyjne bańki aktywów, ale też realne wsparcie finansowania deficytu.

  • Japonia: Bank Japonii poszedł jeszcze dalej – zniósł jakiekolwiek ograniczenia zakupu obligacji rządowych. Od 2020 r. BoJ zadeklarował, że będzie kupował dowolne ilości japońskich obligacji, by utrzymać rentowność 10-letnich papierów blisko zera bankier.pl. Oznacza to, że rząd niemalże bez ograniczeń zadłuża się na rynku obligacji, wiedząc, że zawsze znajdzie kupca w centralnym banku. Skutkiem jest niewiarygodnie duża ekspozycja BoJ na dług publiczny – obecnie szacuje się, że bank centralny posiada ponad 40% japońskiego długu bankier.pl. Japonia de facto dopuszcza więc „monetyzację” deficytu, choć jest ona realizowana przez pośredników (banki komercyjne wiedzą, że mogą sprzedać obligacje BoJ). Taki model wywołał w ostatniej dekadzie olbrzymi wzrost zadłużenia, a jednocześnie umożliwił rządowi finansowanie inwestycji przy niemal zerowym oprocentowaniu.

  • Chiny: W Chinach relacje między rządem a bankiem centralnym są bardziej elastyczne niż w UE czy USA. Owszem, Ludowy Bank Chin formalnie nie udziela kredytów rządowi na pokrycie deficytu, ale chiński rząd korzysta z szerokiego wachlarza metod – od obligacji rządowych po pośrednie finansowanie przez państwowe banki i firmy finansowe. W praktyce prowincje i samorządy lokalne emitują obligacje i zaciągają długi za pośrednictwem lokalnych spółek finansowych (LGFV). Według niedawnego raportu suma oficjalnego długu lokalnych władz Chin sięga około 50 bln juanów – to niemal 20-krotny wzrost w dekadę china.ucsd.edu. Gdyby doliczyć „shadow banking” (pożyczki LGFV i inne ukryte zobowiązania), całkowity dług lokalny wynosi nawet 75–90% PKB china.ucsd.edu. W efekcie wiele regionów ma problemy ze spłatą tych zobowiązań – miesięczne wydatki na obsługę długów lokalnych samorządów już przekraczają ich miesięczne dochody budżetowe china.ucsd.edu. Chiński model pokazuje więc, że gdy państwo prawie nie ogranicza emisji długu, koszty obsługi rosną lawinowo, chociaż krótko działa to pobudzająco.

  • Wielka Brytania: BoE stosuje politykę zbliżoną do USA – skupuje głównie brytyjskie gilts (obligacje skarbowe) oraz obligacje korporacyjne w ramach QE. Jak podaje „Bankier.pl”, Bank Anglii w 2016 r. utrzymywał program luzowania o wartości ok. 435 mld funtów, finansowany przez emisję nowych rezerw bankowych (nowego pieniądza) bankier.plbankier.pl. Oznacza to, że BoE skupował instrumenty dłużne (podnosząc ich cenę i obniżając rentowność), jednocześnie dodając do bankowego systemu świeżą bazę monetarną. Podobnie jak w USA i Japonii, w Wielkiej Brytanii publiczne programy skupu obligacji doprowadziły do skoku długu i wzrostu bilansu banku centralnego, choć formalnie odbywa się to poprzez rynek wtórny.

Porównując te przykłady, widać znaczące różnice wobec UE: tylko w Unii Europejskiej (i u nas) wprowadzono ścisły zakaz „drukowania pieniędzy na wydatki budżetowe”. W USA, Japonii czy Wielkiej Brytanii banki centralne na większą czy mniejszą skalę emitują pieniądz, by obniżyć koszty obsługi długu swoich rządów. Chiny zaś stosują mieszane techniki, często pomijając rynki finansowe (poprzez państwowe banki), aby utrzymać wysoki poziom inwestycji.

Możliwe alternatywy dla Polski

Skoro obecny model zadłużania zewnętrznego i wewnętrznego wiąże się z dużymi kosztami społecznymi, pojawiają się pomysły na odmienne rozwiązania. Niektóre z nich wymagają zmian prawnych lub europejskich:

  • Reformy w NBP: Część ekonomistów proponuje, aby dać Narodowemu Bankowi Polskiemu większe pole do manewru – na przykład poprzez mandat zakupu obligacji skarbowych bezpośrednio od skarbu państwa lub celowe finansowanie wydatków prorozwojowych. Taka propozycja przypominałaby częściowe wprowadzenie zasad „pieniądza suwerennego”, gdzie bank centralny tworzy pieniądz bezpośrednio na cele publiczne. Trzeba jednak podkreślić, że dziś NBP ma konstytucyjnie zagwarantowane wyłączne prawo emisji pieniądza orka.sejm.gov.pl, które narzucone jest szerokim zakresem automatycznych i ustawowych ograniczeń. Aby realnie zmienić politykę NBP, musiałoby dojść do reformy ustawy o NBP (pozwalającej na inne operacje otwartego rynku) lub nawet nowelizacji Konstytucji, co wymagałoby szerokiego konsensusu politycznego.

  • Zmiany konstytucyjne i fiskalne: Polska konstytucja i ustawy o finansach publicznych określają limity zadłużenia i zasady równowagi budżetowej. Niektórzy ekonomiczni publicyści wskazują, że potrzebna jest elastyfikacja tych reguł – np. wprowadzenie maksymalnego progu długu (jak 60% PKB) połączonego z automatycznymi mechanizmami stabilizacji, czy uchylenie zakazu drukowania „dla inwestycji strategicznych”. Oczywiście, złamanie zasad budżetowej odpowiedzialności wiązałoby się z ryzykiem nadmiernej inflacji lub utraty wiarygodności, dlatego każda zmiana musiałaby być bardzo przemyślana.

  • Euroobligacje i unijna solidarność: Wspólne emisje obligacji przez Unię były postulowane już od dawna. Dobrym przykładem jest instrument Next Generation EU – unijny fundusz odbudowy COVID-19, finansowany przez 750 mld euro wspólnych obligacji obserwatorfinansowy.pl. Mechanizm ten pokazał, że UE potrafi uchylić „furtkę” do wspólnego długu, choć oficjalnie wypełniając warunki traktatów. W szerszej perspektywie euroobligacje (zobowiązania wszystkich krajów) pozwoliłyby Polsce zmniejszyć indywidualne ryzyko finansowania – a konkretnie obniżyć oprocentowanie długu i podzielić ciężar obsługi w skali całej strefy euro. Jednak nie jest to dziś rozwiązanie dla samej Polski: konieczne byłyby zmiany traktatowe i akceptacja pozostałych państw, co oznacza trudne negocjacje na szczeblu unijnym.

  • Suwerenna emisja pieniądza (MMT): Idea tzw. suwerennego pieniądza (czasem nazywana „pieniądzem z helikoptera” w ekonomicznych dyskusjach) polega na bezpośrednim kredytowaniu budżetu przez bank centralny, ewentualnie w formie bezzwrotnych transferów wprowadzanych do obiegu. Choć koncepcje te budzą emocje (zwłaszcza w środowiskach krytykujących dominację sektora finansowego), eksperci zwracają uwagę, że podobne operacje zwykle kończyły się wysoką inflacją. Jak pisze Obserwator Finansowy, w wersji helikoptera bank centralny „może nabywać nowe obligacje publiczne u źródła, zasilając rząd wprost z renty emisyjnej” obserwatorfinansowy.pl. W skrócie: wykorzystując MMT, państwo mogłoby pokryć deficyt „drukiem”, ale jednorazowe dodruki przeznaczone na bieżące wydatki prawdopodobnie podbiłyby cenę waluty i ceny dóbr. Alternatywą pośrednią jest QE, które Unikając bezpośredniego finansowania deficytu, jednak też rozszerza bazę monetarną i pośrednio wspiera finanse publiczne obserwatorfinansowy.pl. W praktyce wprowadzenie pełnej suwerennej emisji wymagałoby zaufania społeczeństwa i silnych zabezpieczeń przeciwdziałających nadmiernemu druku (czego dziś brakuje).

Długofalowe konsekwencje obecnego modelu

Bieżące finansowanie deficytu na rynkach – zamiast kredytem banku centralnego – pociąga za sobą rozliczne skutki długoterminowe. Przede wszystkim rosnące zadłużenie przekłada się na gwałtownie wyższe koszty obsługi długu. Już dziś wydatki budżetu na odsetki sięgają poziomu 2–2,5% PKB (ponad 60–70 mld zł rocznie) bankier.pl. Według prognoz Komisji Europejskiej w ciągu najbliższych lat ta kwota może się prawie potroić – do 95 mld zł w 2025 r. (2,4% PKB) parkiet.com. Widać to wyraźnie na przykładzie innych analiz: obecne koszty (66,5 mld zł w 2024 r.) porównywalne są do dochodów budżetu z podatku CIT czy wydatków na kluczowy program „Rodzina 500+” parkiet.com. Oznacza to, że cały dochód od firm zostałby wydany na odsetki od długu, zamiast na modernizację czy obronność. W relacji do PKB obciążenie odsetkami sprawia, że Polska wypada znacznie gorzej niż większość UE – w 2025 r. będzie piątym krajem z największym udziałem obsługi długu w PKB (gorsza będzie tylko np. Grecja czy Włochy) parkiet.com.

Z praktycznego punktu widzenia utrzymywanie obecnego modelu długoterminowo oznacza konieczność drastycznego cięcia wydatków społecznych lub podwyżek podatków, aby pokryć koszty długu. Już teraz eksperci przestrzegają, że w 2024 r. i 2025 r. niemal połowa deficytu finansów publicznych zostanie pochłonięta przez wypłatę odsetek parkiet.com. W efekcie budżet będzie miał coraz mniej swobody: presja społeczna na finansowanie usług publicznych i inwestycji rośnie, podczas gdy coraz większa część wpływów musi iść na „zbieranie żniw” od poprzednich rządów. Systematyczne powiększanie długu i uzależnienie od zewnętrznych finansów może też spowodować utratę suwerenności monetarnej – ewentualne wahania rynków kapitałowych czy euro stawiają Polskę w roli słabszego partnera. W skrajnych wypadkach rosnące odsetki i brak dostępu do taniego kredytu mogą sprowokować kolejną falę kryzysów budżetowych, wymuszając bolesne reformy lub racjonowanie wydatków na cele społeczne.

Wnioski i postulaty

Podsumowując, mechanizm zadłużania w UE opiera się dziś na zaufaniu rynków finansowych i surowych regułach traktatowych, które eliminują łatwe opcje finansowania budżetu przez państwo. Polska jako członek UE nie może dowolnie korzystać z druku pieniędzy – w zamian wchłania ją rynek obligacji, na którym ceną jest nie tylko wysokość odsetek, ale i potencjalne uzależnienie od kaprysów inwestorów. Przykłady zza granicy pokazują, że łagodzenie reguł (QE czy inne formy „pieniądza taniego”) może dać gospodarkom czasowe korzyści, ale też generuje dług „ukryty” lub narasta inflacja, gdy luzowanie postępuje bez granic.

W debacie publicznej trzeba dążyć do rozwiązania tego dylematu w sposób rzetelny i obywatelski. Konieczne są jasne odpowiedzi na pytania: Czy chcemy, aby Narodowy Bank Polski był zmuszony utrzymywać deficyt za wszelką cenę (co grozi inflacją i przegrzaniem ekonomicznym), czy wolimy ograniczyć deficyt kosztem cięć lub podwyżek podatków? Czy rozwiązaniem mogą być instytucjonalne zmiany – np. surowsze kontroli zadłużenia, czy wręcz przeciwnie, poluzowanie przepisów (np. wprowadzenie polskiej wersji euroobligacji)? A może wzmocnienie nadzoru i regulacji rynków finansowych pozwoli Polsce negocjować z korporacjami finansowymi lepsze warunki pozyskiwania kapitału?

Apel społeczny powinien brzmieć: nie przerzucajmy całego ciężaru długu na pokolenia naszych dzieci. Ekonomiści i politycy muszą poszukać sposobów na wspólną strategię – zarówno na poziomie krajowym (np. reforma zasad budżetowych, elastyczność konstytucyjna, przegląd misji NBP), jak i międzynarodowym (aktywniejsza polityka unijna w sprawie euroobligacji czy wspólnego funduszu inwestycyjnego). Ważnym postulatem jest też transparentność wobec obywateli: społeczeństwo ma prawo wiedzieć, ile realnie kosztuje nas zadłużenie i jakie rozwiązania są rozważane.

Nie można bowiem zgodzić się na dalsze ciche drenowanie publicznych budżetów na rzecz instytucji finansowych pod pretekstem „stabilności makroekonomicznej”. Zbyt często zapomina się, że prawdziwym celem polityki monetarnej powinno być wsparcie wzrostu i dobrobytu obywateli, a nie tylko utrzymanie marży banków czy ratingów agencji. Polska potrzebuje więc merytorycznej, politycznej debaty o pieniądzu i długu – tak, aby ekonomia służyła społecznej sprawiedliwości, a nie pogłębiała nierówności.

Źródła: Artykuł bazuje na analizie przepisów UE (art. 123 TFUE) eur-lex.europa.eu, publikacjach ekonomicznych (m.in. Obserwator Finansowy obserwatorfinansowy.pl obserwatorfinansowy.pl, Bankier.pl bankier.pl Parkiet parkiet.comparkiet.com) oraz opracowaniach na temat długu w różnych krajach (Japonia bankier.pl, Chiny china.ucsd.edu). Wnioski opierają się na połączeniu tych danych i doświadczeń międzynarodowych.

 Czytaj także: JESTEŚMY OSZUKIWANI! KTOŚ MOCNO ROBI NAS W KONIA Z TYM ŚWIATEM

Portal Odkrywamy Zakryte jest cenzurowany w Google i na Facebooku, bo nie jesteśmy finansowani przez rząd, aby publikować kłamstwa i propagandę. Wesprzyj prawdziwie niezależne media, pomóż nam przedzierać się z prawdą w gąszczu kłamstw ⇒ kliknij w link: https://www.odkrywamyzakryte.com/wiecej/

Leave comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *.