DEPRESJA SZANSĄ NA DUCHOWY WZROST

Na przestrzeni ostatnich lat depresja stała się najbardziej rozpowszechnionym zaburzeniem psychicznym. Zdaniem ekspertów, ponad 1,5 miliona Polaków zmaga się z depresją, przy czym faktyczna liczba chorych może być jeszcze większa. Niezależnie od statystyk, nie da się zaprzeczyć, że depresja jest zjawiskiem zauważalnym i szeroko dyskutowanym. Poświęcono mu wiele teorii naukowych, a terapeuci oferują nam rozmaite metody leczenia depresji. W tym artykule przedstawię nieco inne spojrzenie na depresję, jako na szansę rozwoju duchowego.

Depresja nie jest Twoim wrogiem – nie walcz z nią

Depresja towarzyszyła mi przez niemal połowę życia.

Po ukończeniu studiów psychologicznych i kilkuletniej terapii własnej, w swojej głowie miałam ukształtowany obraz tej choroby.

Uważałam, że depresja jest problemem, który należy jak najszybciej usunąć i przeszkodą, z którą muszę walczyć wszystkimi dostępnymi środkami.

Współczesna psychiatria, a nawet niektóre gałęzie psychologii wydają się podzielać to spojrzenie.

Celem leczenia jest pozbycie się kłopotliwych objawów, po to, by pacjent mógł należycie funkcjonować i wypełniać swoje role w społeczeństwie.

Depresja traktowana jest więc jako wróg, z którym należy walczyć.

Ja również przyjęłam to założenie i przez lata próbowałam pokonać symptomy, takie jak smutek, lęk, zmęczenie czy senność.

Zamiast wsłuchać się w te sygnały, chciałam je zagłuszyć i wyeliminować, bez najmniejszej próby ich zrozumienia.

Zmagania te okazały się nieskuteczne.

Moja dusza była równie uparta jak ja i wciąż próbowała mi coś zakomunikować.

W końcu poddałam się i udzieliłam jej głosu.

Gdy przyjęłam depresję z otwartymi ramionami, rozpoczął się proces zdrowienia 🙂

Przesłanie depresji

Istnieją różne wyjaśnienia przyczyn depresji, których nie zamierzam negować, podobnie jak nie neguję żadnej metody jej leczenia.

Chciałabym jednak przedstawić inne, duchowe spojrzenie na depresję i jej sens, które nie stoi w sprzeczności z leczeniem farmakologicznym czy psychologicznym, a może być jego dopełnieniem.

Niezależnie od swojej etiologii i mechanizmów powstawania, depresja jest odbierana podobnie: jako ciężar, brak energii oraz niemożność dalszego funkcjonowania.

To tak, jakby jakaś część nas samych wyczerpała się i poddała, nie będąc w stanie nieść dalej tego bagażu.

Czym jest ten ciężar, który przygniata nas i odcina od życia?

To nasze “ego”, czyli wyobrażenie o sobie, jakie stworzyliśmy z biegiem lat.

Na ego składają się maski, które zakładamy w różnych okolicznościach.

Każdy z nas ma wiele masek: rodzica, dziecka, żony lub męża, ucznia, szefa, pracownika czy człowieka sukcesu.

Noszenie maski daje nam złudzenie ochrony, ale jednocześnie nakłada na nas liczne powinności, obowiązki, normy i zasady oraz ograniczenia.

Czasami w swoim dążeniu do ideału sprawiamy, że maski stają się naszym więzieniem.

W tej grze tak bardzo oddaliliśmy się od własnej duszy i jej mocy, że nie jesteśmy w stanie podtrzymywać swoich codziennych  ról.

To moment, gdy coś w nas poddaje się i odmawia współpracy.

Fasada “normalnego”, dobrze funkcjonującego człowieka upada.

Depresja jako wołanie o odpoczynek

Jeff Foster, który sam doświadczał wieloletniej depresji, podzielił się pewną ciekawą obserwacją dotyczącą słowa “depressed” (przygnębiony).

Zauważył, że brzmi ono podobnie do “deep rest”, co przetłumaczyć można jako “głęboki odpoczynek”.

Depresja jest zatem zaproszeniem do zwolnienia, odrzucenia ciążących nam masek i powrotu do samego siebie.

Zamiast bezmyślnie uczestniczyć w morderczym wyścigu, możemy zatrzymać się i wycofać.

Gdy pozwolimy sobie na odpoczynek oraz zastanowimy się, czym właściwie jest ten ciężar, być może zrozumiemy, że to tylko historia, która wytworzyła się w umyśle.

Opowieść o tym, kim jesteśmy i co musimy robić, o naszej stracie i krzywdzie.

Rzecz w tym, że ta postać, opatrzona imieniem, nazwiskiem, tytułem, rolą i określoną przeszłością, nie jest tym, kim jesteśmy naprawdę.

Depresja może być okazją do porzucenia tych sztucznych etykietek oraz wsłuchanie się w siebie, co nie oznacza, że nagle przestaniemy być matką, ojcem czy partnerem.

Chodzi o to, by dostrzec, że nasza tożsamość to sztuczny, iluzoryczny i tymczasowy twór.

Choć wydaje się konieczna, by funkcjonować w społeczeństwie, to nie ona jest naszą istotą.

Nasza istota jest wieczna i niezmienna, a depresja to doskonała okazja, by ją odkryć.

Jak radzić sobie z depresją?

Już samo to pytanie sugeruje pewien wysiłek i brak akceptacji dla tego, co jest.

Pozwól sobie na bycie bezsilnym i bezradnym.

Nie staraj się jak najszybciej “stanąć na nogi” i odzyskać kontrolę nad życiem.

Obejmij świadomością ten stan zmęczenia i pustki.

Zaakceptuj swoją słabość i daj sobie prawo do głębokiego odpoczynku.

Paradoksalnie, taki krok jest dowodem sporej siły i odwagi, a z czasem wniesie w twoje życie powiew nowej energii.

Jeśli potrzebujesz profesjonalnej pomocy, świadomie sięgnij po właściwą dla siebie metodę.

Gdy nawiążesz połączenie z samym sobą i zrozumiesz przesłanie swojej depresji, życie podsunie ci najlepsze rozwiązania, dzięki którym będziesz wzrastał.

WSPARCIE NIEZALEŻNYCH PORTALI

*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.