MANIFEST PRZEBUDZONEGO CZŁOWIEKA – CZĘŚĆ IV (JESTEM, KTÓRY JESTEM)

Zrozumiałem, że mogę być, kim zechcę. Jednak najpierw musiałem zrozumieć kim lub czym nie jestem. Czyli na początek, że nie jestem swoimi myślami, emocjami i swoim ciałem. Nie było to łatwe, ponieważ zamieszkuję to ciało, ale ta fraza właśnie pozwoliła mi zrozumieć, że nie jestem swoim ciałem, tylko jego użytkownikiem.

Tak samo, jak kierowca samochodu, nie jest samochodem.

Trudniej było z emocjami, które przecież czuję i myślami, które można powiedzieć, słyszę w swojej głowie i które teraz przelałem w tę książkę.

To jednak udało mi się także jakoś zrozumieć i pozwoliło mi to nie przywiązywać tak wielkiej uwagi do myśli i emocji, i po prostu przyzwalać na to, aby zaistniały i odeszły.

Oto w tym właśnie chodzi, aby nie walczyć z emocjami i myślami.

Moje przebudzenie otworzyło mnie w pewien sposób na cały świat.

W mojej głowie zaczęły pojawiać się myśli, z którymi nie mogłem nic zrobić.

Myślałem, że coś jest ze mną nie tak, do chwili, gdy zrozumiałem, że to nie są moje myśli, tylko myśli wyłapywane z pola magnetycznego ziemi.

Każda istota jest jak nadajnik, który wysyła sygnał i odbiera w polu magnetycznym ziemi.

Dla tego coś takiego jak telepatia jest możliwa, trzeba nauczyć się tylko dostrajać do odpowiednich częstotliwości.

Stąd się też biorą przeczucia i przewidywanie zdarzeń.

Ja po swoim przebudzeniu, byłem chyba jak radio, które odbiera wszystkie fale w jednym czasie.

Od najlepszych fal, dzięki którym mogłem pisać wiersze, które dawały mi inspiracje, genialne pomysły, po najgorsze, które malowały mi chore obrazy w głowie, jak np. zbrodnie ze szczególnym okrucieństwem.

To sprawiło, że zwątpiłem w swoją poczytalność.

Zrozumiałem, że jestem zdolny do najpiękniejszych uniesień i najstraszniejszych czynów.

Próba

Wszystko zależało od tego, jakiej próbie zostanę poddany.

Nie było to łatwe.

Przez długi czas nie wiedziałem, kim jestem i bałem się samego siebie.

Nie panowałem nad sobą, nad myślami i emocjami, i to, co mi pozostało, to ufać, że będzie, co ma być.

Na szczęście nie zostałem poddany próbie, która mogłaby się źle skończyć i myślę, że obecnie na tyle już panuję nad sobą, że nie wyrządzę w złości nikomu krzywdy.

A więc, jeżeli nie jestem swoimi myślami, emocjami i swoim ciałem, to kim jestem.

Z pomocą przychodzi fraza jestem, który jestem.

Ale co to oznacza?

Najprościej chyba można wytłumaczyć to tak, że bardziej jestem tym, co widzę, aniżeli sobą.

Czyli patrząc na drzewo, jestem drzewem, patrząc na ptaka, jestem ptakiem, patrząc na innego człowieka, jestem tym człowiekiem.

Zrozumiałem, że jestem wszystkim.

Zacząłem dostrzegać coraz więcej i coraz to lepiej interpretować wszystko, co widzę.

Zrozumiałem, że takie zjawisko jak bałagan w mieszkaniu, jest wynikiem bałaganu wewnątrz mnie.

Jednak bałagan w mieszkaniu nie był niczym złym.

Oznaczało to, że obecnie zajmowałem się uporządkowywaniem swojego wnętrza i na to kierowałem całą swoją uwagę i energię, kosztem utrzymania porządku w mieszkaniu.

Porządkowanie wnętrza sprawiało, że na zewnątrz projektował się mój wewnętrzny chaos i było to normalnym procesem oczyszczania myśli i emocji.

Następnym krokiem, gdy uporałem się sam ze sobą, było po prostu posprzątanie mieszkania.

W ten oto sposób proces porządkowania siebie dobiegał końca, choć co jakiś czas powtarzał się na kolejnym poziomie.

Dostrzec siebie w innych

Kolejnym krokiem do oczyszczania się było dostrzeganie w innych ludziach siebie.

Widząc biednego człowieka, wiedziałem, że to ja i pomagałem takiej osobie, pomagając w ten sposób sobie.

Oczyszczałem się w ten sposób z poczucia biedy i niedostatku.

Rozmawiając z kłamcą, wiedziałem, że to ja i pozwalałem się okłamywać, nie dając tego po sobie poznać, że wiem, że jestem okłamywany.

W ten sposób pozwalałem zachować twarz osobie, która mnie okłamywała, jednocześnie nie oceniając jej.

Uwalniałem się w ten sposób od tego, że sam kiedyś kłamałem.

Mając kontakt z oszustem, pozwalałem się oszukać, ponieważ sam także oszukiwałem.

Pozwalając się oszukać, nie oceniałem, nie czułem pretensji ani nie chciałem się zemścić, a jedynie współczułem takiej osobie, wyzwalając w ten sposób siebie i płacąc za swoje błędy.

Postępowałem w ten sposób przez długi czas i widziałem zmiany, które postępują, wiedziałem, że technika, którą stosuję, jest właściwa.

Zacząłem rozumieć, że spłacam swoją karmę i jednocześnie tworzę nową, tym razem dobrą karmę.

Teraz jestem na przełomie tego, gdy zła karma kończy się, albo został już całkowicie spłacona i zaczyna się oddziaływanie dobrej kramy.

MANIFEST PRZEBUDZONEGO CZŁOWIEKA – CZĘŚĆ III (ZE SKRAJNOŚCI W SKRAJNOŚĆ)

MANIFEST PRZEBUDZONEGO CZŁOWIEKA – CZĘŚĆ V (KARMA – CO DAJESZ TO WRACA)

WSPARCIE NIEZALEŻNYCH PORTALI

*Niebieską czcionką oznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.