SZWEDZI CHIPUJĄ SWOJE DŁONIE I NARAŻAJĄ SIĘ NA UTRATĘ DANYCH…

Szwedzi masowo chipują swoje dłonie. Już ponad 4000 Szwedów ma ukryty pod skórą między kciukiem a palcem wskazującym mikrochip, który zastępuje im wszystkie plastikowe karty, klucze i inne rzeczy, które zwykle muszą ze sobą nosić. Niestety, nowoczesna technologia powoli wymyka się spod kontroli i grozi nie tylko utratą prywatnych danych, ale i zdrowia…

Mikrochipy w dłoni

Maleńkie, wielkości ziarenka ryżu elektroniczne implanty wszczepiane są za pomocą strzykawki pod skórę, między kciukiem a placem wskazującym dłoni.

Cena takiego mikrochipu wraz z całą procedurą jego „montażu” wynosi średnio 180 dolarów.

mikrochip.jpg
Mikrochip foto.123rf.com

Kilka firm w Szwecji oferuje usługę swoim pracownikom za darmo po to, aby pomóc im szybko wejść do budynku lub zapłacić za jedzenie w korporacyjnej kawiarni.

Masowe chipowanie Szwedów po raz pierwszy przeprowadzono z dala od informacji publicznej w 2015 roku.

Od tamtej pory liczba ludzi, którzy poddają się dobrowolnemu chipowaniu znacząco się zwiększyła i dziś sięga już ponad 4000 osób.

Dlaczego to robią?

Liczy się wygoda

Szwedzi pytani o to, dlaczego decydują się na mikrochip w dłoni, odpowiadają, że preferują wygodę.

Otóż małe implanty wykorzystują technologię Near Field Communication (NFC), taką samą jak ta stosowana w zbliżeniowych kart kredytowych lub do płatności mobilnych.

https://www.instagram.com/p/BoymeYIhfa4/?utm_source=ig_embed

Po aktywowaniu mikrochipu przez czytnik przyłożony do ręki w odległości kilku centymetrów dane przepływają pomiędzy tymi dwoma urządzeniami za pośrednictwem fal elektromagnetycznych.

Implanty są „pasywne”, co oznacza, że ​​zawierają informacje, które mogą czytać inne urządzenia, ale nie potrafią same odczytać informacji.

Wszczepiony mikrochip zastępuje wszystkie portfele elektroniczne, karty bankowe, bilety podróżne i różne karty wstępu.

Można go użyć, płacąc po prostu „ręką”, czyli dotykając dłonią terminalu.

Gdy chip wymknie się spod kontroli…

Kontrowersyjny pomysł chipowania ludzi nie pozostaje bez krytyki.

Największe obawy wzbudza fakt utraty prywatnych danych.

Dane generowane przez chipy mogą pokazać np., o której konkretnie pracownik przychodzi do pracy, wychodzi z niej lub co i za ile kupuje.

Ben Libberton, mikrobiolog z Laboratorium MAX IV w szwedzkim mieście Lund, które dostarcza zdjęcia rentgenowskie zachipowanych osób do badań, twierdzi, że obecnie dane zebrane i udostępnione przez implanty są niewielkie, ale wkrótce ich ilość prawdopodobnie wzrośnie i nikt nam nie zagwarantuje, że dane osobowe zawarte w tych chipach będą poufne.

Badacz dodał także, że chipy wszczepione pod skórę mogą powodować infekcje i zaburzenia pracy układu odpornościowego.

Poza tym niektórzy ludzie są pewni, że chipy wkrótce będą rozbudowane o lokalizatory GPS.

Jest to całkiem możliwe, zwłaszcza że taką chęć już powoli wyrażają duże firmy, które chciałyby śledzić lokalizację swoich pracowników wysyłanych w delegację.

Jedno jest pewne – ta nowoczesna technologia nie wróży niczego dobrego, a im więcej danych będzie przechowywanych w jednym miejscu, tym większe ryzyko, że mogą one zostać wykorzystane przeciwko nam.

WSPARCIE NIEZALEŻNYCH PORTALI

*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.