POLSKI PRZEMYSŁ ZIELARSKI NISZCZONY NA POTĘGĘ!

Polski przemysł zielarski zaczął bardzo dobrze funkcjonować na rynku europejskim. Polska zajęła nawet drugie miejsce pod względem areału upraw roślin zielarskich. Surowiec ten wykorzystywany do przetwórstwa farmaceutycznego, kosmetologii i do sektora spożywczego, dawał dochody także rolnikom. Cały biznes szedł dobrze, co nie spodobało się zachodnim firmom, które z pomocą Unii próbują z absurdalnych powodów zniszczyć tę branżę.

Polska potęga zielarska

Pod względem areału upraw roślin zielarskich Polskę wyprzedza tylko Francja.

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nawet zachęcało polskich rolników do inwestowania w uprawy ziół, głównie rumianku, mięty pieprzowej, kozłka lekarskiego, dziurawca i ostropestu.

Surowce te szeroko wykorzystywano w przetwórstwie farmaceutycznym, kosmetologii i sektorze spożywczym.

 

polski-przemysł-zielarski.jpg
fot.123rf.com

Niestety, gdy przetwórstwo zielarskie rozwinęło się na dobre, nagle pojawiły się polskiej i unijne instytucje, które z absurdalnych powodów zakazują sprzedawania ziół i wyrobów na ich bazie, przy tym blokując rozwój polskich firm zielarskich i otwierają rynek dla firm zachodnich.

O szczegółach akcji ataku na przemysł zielarski opowiedziała w audycji Poranek WNET prezes krakowskiego oddziału Herbapolu.

Herbapol na celowniku

Alina Lekstan prezes krakowskiego oddziału Herbapolu w wywiadzie udzielonym dla radia alarmowała o problemach, z którymi boryka się obecnie polska branża zielarska.

Unia Europejska próbuje z absurdalnych powodów zablokować możliwość sprzedawania ziół takich jak np. wrotycz, kozłek lekarski, pestki moreli, a nawet liście szpinaku.

Jest coraz większa ilość wycofywanych surowców z preparatów czy suplementów diety, czy artykułów spożywczych. […] to jest dość dziwne, ponieważ wchodząc do Unii, były ogłoszone oświadczenia zdrowotne zatwierdzone przez Unię Europejską i oświadczenia zdrowotne z tak zwanej listy pending, czyli oczekujące na ocenę i zakazane i my obracamy się cały czas w obrębie tych zatwierdzonych – mówiła w wywiadzie Lekstan.

polski-przemysł-zielarski.jpg
foto.123rf.com

Prezes krakowskiego oddziału Herbapolu skarżyła się także na wzmożone kontrole Sanepidu i wprowadzanie krajowych zakazów produkcji i sprzedaży preparatów, które w innych krajach unijnych są dozwolone i które po krajowym zakazie pojawiają się na rynku polskim jako produkt importowany:

Podczas ostatniej kontroli [Sanepidu – przyp. red.] Pan nam powiedział, żebyśmy się liczyli z tym, że preparaty na bazie kozłka i preparaty na bazie senesu mogą być wycofane z rynku, ale pending i oświadczenia zdrowotne Unii Europejskiej dopuszczają te preparaty. […] jak zwykle chodzi o pieniądze, czyli o to, żeby coś było tylko lekiem, a nie mogło być suplementem diety i nie mogło być artykułem spożywczym.

Alina Lekstan opowiedziała również o dziwnym piśmie, które firma Herbapol otrzymał od Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

Otrzymany list potwierdza tylko, że urzędnicy GIS ignorują polski urzędowy spis leków:

Całkowicie według nas jest ignorowana Farmakopea Polska, natomiast na to się powołują urzędnicy Głównego Inspektora Sanitarnego do przedsiębiorstwa polskiego na dekret króla Belgii. […] podają jego numer, żebyśmy sobie przeczytali, że dekret króla Belgii czegoś tam zakazał albo zabronił i oni się na to powołują.

Poza tym podkreśliła, że takie działania niszczą polski przemysł zielarski, nie tylko prowadząc do upadku firm i odbierając dochody pracującym tam ludziom, ale także godzą w rolników, którzy żyją z uprawy ziół i roślin leczniczych:

[Herbapol – przyp. red.] to jest nie tylko przedsiębiorstwo, które daje pracę polskiemu podmiotowi, utrzymuje ich razem z rodzinami, ale to jest przedsiębiorstwo, które od ponad pięćdziesięciu lat kupuje zioła od polskiego rolnika.

Takie działania polskich i unijnych instytucji pokazują, jak łatwo można zniszczyć rodzimy rynek i wspierać rynek zachodni, jak nierówne traktowanie obowiązuje na terenie Unii Europejskiej, jak szybko likwiduje się dobrze prosperującą branżę na rzecz tej, która przynosi większe zyski (mowa tu o lobby farmaceutycznym i całym ich zapasie lekarstw).

Napisałam do Głównego Inspektoratu Sanitarnego, jak to jest możliwe, żeby podmiot polski z organu polskiego dostał zakaz sprzedaży tego preparatu, a on jest na rynku przez firmę włoską. Otrzymałam informację tak, bo ta firma włoska dostała zgodę na produkcję tego preparatu na terenie Włoch, więc moje pytanie jest – a Włochy to nie jest Unia? Zero odpowiedzi – dodaje Lekstan.

Jaka przyszłość czeka polski rynek zielarski?

Czy wysokie wymagania wkrótce wyeliminują i tak niełatwą w prowadzeniu branżę?

WSPARCIE NIEZALEŻNYCH PORTALI

*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.