TRAUMA – DROGA DO PRZEBUDZENIA

Trauma. Dla systemowego człowieka cierpienie stanowi niejednokrotnie jedyną drogą do uznania bezsilności wobec otaczającej go rzeczywistości. Z tej bezsilności bierze się prawdziwa siła, do której tak naprawdę wszyscy w swoich działaniach dążymy. Tylko, że umiejętność dostrzeżenia prostej prawdy, że to nie poprzez kontrolę, ale jej brak, jesteśmy w stanie bezwarunkowo kochać i wzrastać, została nam zabrana już na samym początku, w procesie wychowania.

Społeczeństwo stworzyło z nas ludzi ograniczonych.

Tak naprawdę nie tylko ograniczonych umysłowo.

Ludzi zamkniętych i zalęknionych w całej swojej istocie.

W tym, kim naprawdę jesteśmy.

Nie dano nam szansy rozpoznania, żadnego wyboru.

System wdrożył w nas ideę oddzielenia, w miejsce suwerenności i prawdziwej Tożsamości, wstawiając ego-konstrukt, każący utożsamiać się naszej fikcyjnej osobowości z tym, kim jesteśmy w ogóle.

To tak, jakbyśmy uwierzyli, że jesteśmy swoim ubraniem, dosłownie, nie potrafiąc jednocześnie ani go dostrzec, ani zdjąć.

Gdzieś w pędzie chorej codzienności, niejednokrotnie przemawia przez nas jednak coś, czego z początku nie potrafimy nazwać.

Jesteśmy stłamszeni, to fakt, często zaprzeczamy istnieniu czegoś więcej, niż właśnie ta nasza iluzoryczna tożsamość, ale nie możemy uciec od uczucia, że coś jest nie tak.

Na początku próbujemy to zintelektualizować i zracjonalizować, zgłuszyć w sobie, bądź wyprzeć.

Próbujemy udowodnić, że jest to coś złego dla nas i jednocześnie pragniemy cudownej pigułki na zakrycie drążących emocji.

Po jakimś czasie, kiedy sposoby i metody chwilowego zaspakajania tego odczucia nie są już wystarczające, a rozdarcie zaczyna dominować w naszej codzienności, dochodzi do punktu zwrotnego.

W tym właśnie momencie, w zależności od środowiska, w jakim się wychowujemy, relacji, które posiadamy, nas samych, naszych prawdziwych intencji, czy deficytów, dzielimy się na dwa nurty: Ludzi, którzy będą potrafili już teraz dokładnie przyjrzeć się emocjom, generującym w nas dysonans i tych, którzy postanowią uciec.

Uciec jeszcze dalej, jeszcze głębiej w siebie.

Odizolować się od świata w bezpiecznej przystani sztucznego ja.

W tym pierwszym przypadku, kiedy zdecydujemy się na rozpoznanie w chwili skrajnego, egzystencjalnego bólu, mamy szansę rozpocząć przygodę z prawdziwym życiem, zacząć odkrywać świat w sposób duchowy, rozpocząć proces podważania rzeczywistości.

Bardzo wiele zależy tutaj od możliwości ruchu i swobody w danym momencie, ale jeśli Wszechświat napisał dla nas ścieżkę, w której – nie mogąc wytrwać w dysonansie – zdecydujemy się na szaleńczy bieg na oślep – znów czeka nas kilka opcji kilka opcji, tylko teraz to pula zamknięta: śmierć, więzienie, szpital, albo ponowne narodzenie.

Z traumą jest tak, że będąc w niej, nie potrafimy jej w żaden sposób ocenić, a tym bardziej docenić.

Ludzie, poddawani traumie, w jakiejkolwiek formie – uzależnienia, toksycznej relacji, skrajnego wykorzystania, pozbawienia wolności, przemocy i agresji w formie werbalnej i psychicznej, depresji – mają różne tendencje i różne sposoby radzenia sobie w niej.

Tło każdej traumy jest inne, sytuacje są inne, osoby są inne, miejsca i środki zadawania sobie bólu.

Łączą ich za to dwie rzeczy: sam mechanizm uzależnienia emocjonalnego oraz absolutny brak wiary, że można w inny sposób spojrzeć na rzeczywistość.

trauma.jpg
fot.123rf.com

Trauma, w której człowiek – świadomie, czy nie – zamyka sam siebie, jest wynikiem próby ucieczki od bólu, wywołanego przez konfrontację naszej ludzkiej, wrażliwej istoty z doktryną i dogmatami sztucznego systemu.

Paradoksalnie, próba ucieczki od tych emocji nierozerwalnie nas od nich warunkuje.

Dopóki trwamy w mechanizmie, dopóty cierpimy.

Trauma, w tym rozumieniu, sama w sobie okazuje się jeszcze głębszym poziomem uwarunkowania, w którym, oprócz zależności systemowych, uzależniamy siebie samych od lęku, strachu, bólu.

Spróbujcie powiedzieć żonie, będącej w relacji z tyranem, żonie codziennie bitej i poniżanej, żeby odeszła od męża.

Człowiekowi w depresji, żeby zaczął cieszyć się życiem.

Spróbujcie powiedzieć narkomanowi, żeby przestał brać.

Hazardziście, by przestał grać, uzależnionemu od jedzenia, żeby przestał jeść i cierpieć, spoglądając na siebie w lustrze.

To się nie uda, ludzie doświadczający cierpienia w taki sposób, są zamknięci w czterech ścianach swojej istoty, w swoim umyśle są splątani dodatkowo więzami, które założyli sami na siebie.

W ogromnej większości przypadków, człowiek w traumie otrząśnie się dopiero wtedy, kiedy zostanie postawiony przed wyborem: umrzeć, czy żyć. To nie żart.

Bardzo wiele osób, doświadczających autoagresji, bądź agresji ze strony osób trzecich, dopiero w obliczu niechybnej śmierci, decyduje się walczyć o siebie, ale w żadnym wypadku nie jest to walka, w której zwycięstwo tożsame jest z samym podjęciem decyzji.

Tak naprawdę bardzo nielicznej grupie udaje się odzyskać władze nad sobą i wymaga to ogromu wykonanej pracy.

Ta praca jednak procentuje, ponieważ „nawrócone” osoby, często zyskują absolutnie inną perspektywę na życie.

O wiele bardziej doceniają codzienność, o wiele mocniej rozumieją mechanizmy funkcjonowania istoty ludzkiej w systemie, ponieważ – w procesie rozpoznawania swojej własnej uzależnionej osobowości – nauczyli się co i w jaki sposób doprowadziło, że zdecydowali się prawie odebrać sobie życie.

Ludzie ci, często mówią o sobie, że powrócili z zaświatów, albo z bardzo długiej podróży.

To obrazowe porównanie.

Często, zataczają po prostu ogromne koło życia, naradzają się dosłownie na nowo, umiera ich osobowość uzależniona poprzez samo jej rozpoznanie.

Ludzie, którzy w jednym kawałku wracają z „tamtej strony”, niejednokrotnie opisują swoje traumatyczne doświadczenia, jako błogosławieństwo, dar od Boga.

Bez tych doświadczeń nie byliby w stanie rozpoznać tego, kim są w istocie.

Zastanówmy się, czym wobec tego jest, tak zwany system? Jakie wartości niesie?

Co jest nie tak ze światem, w którym człowiek, aby móc odetchnąć pełną piersią, niejednokrotnie musi spojrzeć w oczy śmierci, często przez kilkanaście lat wcześniej doświadczając traumy?

Czy takiego życia chcemy dla naszych bliskich? Dla siebie? Dla naszych dzieci?

Otwórzmy oczy, to wszystko dzieje się dookoła nas. Codziennie.

Czytaj także: CZY CIERPIENIE JEST KONIECZNE I JAK SIĘ OD NIEGO UWOLNIĆ?

WSPARCIE NIEZALEŻNYCH PORTALI

*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.