Soja została rozreklamowana przez przemysł spożywczy jako produkt, który dostarcza nam wiele korzyści zdrowotnych. Białko sojowe traktowano jako super żywność, która może zastąpić mięso, nakarmić świat i uratować środowisko. W końcu, co może być złego np. w niewinnym mleku sojowym lub tofu? Czy przez lata karmiono nas wieloma kłamstwami?
Wysokobiałkowa żywność
Soja to wysokobiałkowa żywność, którą można gotować i jeść na różne sposoby.
Z jej ziaren wytwarza się m.in. mąkę sojową, mleko oraz olej – używane do gotowania lub jako składnik wielu produktów spożywczych przeznaczonych głównie dla wegan, wegetarian oraz osób z alergią pokarmową na białko zwierzęce.
Soja jest wykorzystywana również do produkcji białka sojowego w proszku, a także suplementów diety – izoflawonów sojowych.
Ma niską zawartość tłuszczów nasyconych i wysoką zawartość białka, witaminy C i kwasu foliowego.
Jest również dobrym źródłem błonnika, wapnia, żelaza, magnezu, fosforu, potasu i tiaminy, dlatego też ze względu na zawartość tych składników odżywczych, stała się produktem tak uwielbianym przez osoby ceniące zdrowe odżywianie.
Problem w tym, że soja wcale nie jest taka zdrowa, jak to się może niektórym wydawać.
Goitrogeny, izoflawony i spółka
Soja zawiera duże ilości goitrogenów – związków, które hamują zdolność tarczycy do prawidłowego wykorzystywania jodu, co może prowadzić do problemów z niedoczynnością tarczycy.
W innym badaniu naukowcy odkryli, że kobiety, które jadły soję, miały większą szansę na podwyższony poziom hormonu stymulującego tarczycę (TSH), który może oznaczać niedoczynność tarczycy.
W obfitych ilościach w soi występują także inhibitory trypsyny – białka, które hamują trawienie i wchłanianie składników odżywczych oraz kwas fitynowy, który jest kwasem organicznym i podobnie jak inhibitory trypsyny występuje w dużych ilościach w soi.
Fityniany są obecne w zewnętrznej części wszystkich nasion soi i blokują wchłanianie ważnych minerałów, takich jak wapń, magnez, żelazo, a zwłaszcza cynk.
Kwas fitynowy jest również bardzo drażniący dla przewodu pokarmowego.
Produkty sojowe są także obfitym źródłem fitoestrogenów (związków organicznych zawartych w roślinach, które działają w organizmie ludzkim na podobieństwo estrogenów).
Fitoestrogeny w soi zawierają flawonoidy, głównie izoflawony genisteinę i daidzeinę, które skutecznie podnoszą poziom estrogenów i tym samym obniżają poziom testosteronu.
Nieprawidłowy poziom estrogenów ma niszczące skutki dla mężczyzn i kobiet, a także dzieci i noworodków.
U mężczyzn niewłaściwa równowaga testosteronu do estrogenu może prowadzić do obniżenia popędu seksualnego, gromadzenia tłuszczu w talii i utraty energii, wytrzymałości i męskości, a nawet rozrostu piersi (ginekomastia).
U kobiet zaś może zaburzać płodność i narażać na ryzyko rozwoju raka piersi, zaś u niemowląt (zwłaszcza płci męskiej) powodować nieprawidłowości rozwojowe i problemy z dojrzewaniem płciowym.
Zagrożenie opisane w badaniach
Bezpieczeństwu stosowania soi i jej skutkom zdrowotnym poświęcono wiele badań.
Oto kilka najważniejszych wniosków, jakie z nich wyciągnięto:
- Badanie z 1991 roku wykazało, że jedzenie tylko 2 łyżek stołowych na dzień prażonych i marynowanych ziaren soi przez 3 miesiące, u zdrowych osób, które otrzymywały odpowiednią dawkę jodu w diecie, powodowało zahamowanie czynności tarczycy z objawami złego samopoczucia, zaparcia, senności i tworzenia się woli.
- W jednym z badań sześć kobiet przed menopauzą z normalnymi cyklami miesiączkowymi otrzymywało dziennie 45 mg izoflawonów sojowych w tabletkach, co odpowiada to tylko 1-2 szklankom mleka sojowego lub 1/2 szklanki mąki sojowej! Po zaledwie miesiącu wszystkie kobiety doświadczyły opóźnień miesiączki.
- Stwierdzono, że fitoestrogeny pochodzenia dietetycznego dostarczane do organizmu w postaci pokarmów sojowych, mogą zakłócać pracę układu hormonalnego, powodując u kobiet skutki podobne do przyjmowania tamoksifenu – leku antyestrogenowego podawanego kobietom z rakiem piersi.
- Ustalono, że fitoestrogeny sojowe spożywane w diecie nawet w niskich stężeniach, stymulują komórki do rozwoju raka sutka u kobiet.
- Izoflawony sojowe stymulują rozrost istniejącego raka piersi.
- 10 mg izoflawonów sojowych podawanych szczurom raz dziennie już po 3 tygodniach stłumiło u nich prawidłowe działanie osi przysadka mózgowa – tarczyca.
- Badania naukowe wykazały, że rozwijający się męski płód, który jest narażony na fitoestrogeny soi, może cierpieć na większą podatność na raka prostaty w późniejszym życiu. U dziewczynek natomiast dochodzi do znacznie przyspieszonego dojrzewania płciowego.
Warto również podkreślić, że uprawy soi należą do jednych z najbardziej destrukcyjnych dla naszej planety.
Nie tylko wyjaławiają glebę ze składników mineralnych, ale są masowo opryskiwane pestycydami i prawie w całości modyfikowane genetycznie (według Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych w 2014 roku aż 94 proc. gruntów uprawnych soi w USA obsadzano nasionami genetycznie modyfikowanej soi).
To kolejny powód, by trzymać się z daleka od soi i chronić przed nią siebie i środowisko.
Azjatycki mit
Skąd się więc wziął mit o cudownych właściwościach soi?
Otóż przybył do nas wraz z medialną nagonką prosto z Azji.
Ile razy słyszałeś, że Azjaci regularnie spożywają duże ilości soi, dzięki której żyją zdrowo i dłużej niż inni mieszkańcy naszej planety?
Cóż, to po prostu mit rozpropagowany przez media, które na zlecenie przemysłu spożywczego, musiały zachęcić nas do konsumpcji produktów sojowy i na czyimś przykładzie sprawić, byśmy uwierzyli w jej korzyści zdrowotne.
Jeśli zapytasz azjatycką rodzinę o spożycie soi, to okaże się, że nie jedzą jej wcale tak dużo.
Azjaci tradycyjnie jedzą małe ilości soi i w większość spożywają ją w postaci sfermentowanej, takiej jak natto, miso lub tempeh.
Dlaczego tylko w takiej postaci?
Odpowiednio sfermentowane ziarna soi zwykle tracą duże ilości szkodliwych substancji (np. fitynianów).
Kiedy nie używają sfermentowanej formy soi, zazwyczaj podają ją w zupach rybnych, ponieważ taki bulion jest bardzo bogaty w minerały i nieco przeciwdziała toksycznemu działaniu soi.
Dlatego, jeżeli chcemy spożywać soję to tylko w umiarze i pod jej sfermentowanymi postaciami – natto, miso, tempeh i wysokiej jakości sosy sojowe bez zbędnych dodatków.
Z pewnością należy wystrzegać się wszelkich parówek sojowych, kotletów sojowych, ciasteczek, twarożków, jogurtów, mleka itp. stworzonych z soi, a już bezwzględnie nie wolno podawać ich dzieciom, nastolatkom i kobietom w ciąży.
⇒ Czytaj także: AMARANTUS – SUPER ODŻYWCZE PRAZBOŻE
*Niebieską czcionką zaznaczono odnośniki np. do badań, tekstów źródłowych lub artykułów powiązanych tematycznie.
P.S. Informacje przedstawione w artykule nie są pisane przez lekarza. Mają charakter informacyjny i nie stanowią fachowej porady medycznej. Wszelkie rady, które są na mojej stronie, stosujesz wyłącznie na własną odpowiedzialność.